+

Statystyka

Popularne

Od Kevina c.d Allijay

Zastanowiłem się chwilę, analizując dokładnie miejsce w którym się znajdujemy i wszelkie budynki w pobliżu. Po chwili namysłu odezwałem się.
- Tak, tutaj niedaleko. Zaprowadzę cię. - stwierdziłem przypinając smycz do obroży Archiego.
Ta tylko lekko skinęła głową, z kulejącym psem doszliśmy do gabinetu weterynarza, dziewczyna weszła do gabinetu, a ja usiadłem na krześle w poczekalni. Ar spojrzał na mnie zaniepokojonym wzrokiem popiskując cicho.
- Spokojnie, nie ty dzisiaj odwiedzasz doktora. - zaśmiałem się lekko i pogłaskałem go po głowie.
Z chwilą uspokoił się i ułożył na chłodnych płytkach, które mogłyby wydawać mu się cudowne w taką pogodę - w upalne dni.
Sam nie wiem ile czasu minęło, ale w końcu kobieta wyszła z gabinetu, przez co powoli poderwałem się z miejsca. Ta spojrzała na mnie zdziwiona, no tak, zapewne nie myślała że będę czekał.
- I jak z nim? - spytałem.
- Będzie żył, to nic poważnego. - odparła głaszcząc swojego psa, który miał łapę w specjalnym opatrunku z grafiką psich ciasteczek w kształcie kości.
- Widzę gustowny opatrunek. - uśmiechnąłem się lekko. - Nie przestawiłem się, jestem Kevin. - podałem jej dłoń.
- Allijay. - odparła odwzajemniając gest, uprzednio przekładając smycz do drugiej dłoni. - Czemu czekałeś? - spytała.
- Byłem ciekaw czy wszystko w porządku. - wzruszyłem ramionami. - Dobra, będę już leciał. Zdrowiej, cześć. - rzuciłem do niej i do psa, widząc że nie pała entuzjazmem do dalszej rozmowy.
Po wyjściu z budynku ruszyłem z Archim w stronę domu, wzdłuż chodnika.

Allijay?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WS | x x.